Codziennie sprawdzam jak postępują prace i codziennie stwierdzam, że końca nie widać;) Rozprucie wszystkiego do zera to chyba najcięższy etap (mam nadzieję:)). Powolutku zabieramy się za konkrety, oczywiście ciągle przeliczając koszty, już, już wydawało się, że zaoszczędzimy, a tu podłogi nierówne, sufity nierówne, bajka;)
Moim marzeniem są takie kafle w przedpokoju, cóż niby 3m2, a suma kosmiczna, chyba zainwestuję jednak w kuchnię!
Zakochałam się w takich, podczas pobytu we Włoszech, wydaje mi się, że warto ;)
OdpowiedzUsuń:) piękne są! ręcznie robione, kuszą, kuszą:)
Usuń